Życie w bandzie

Oczywście, że przetwanie samotnicze jest możliwe.

Ale nie w każdych warunkach, ale nie każdy człowiek… Nie każda społeczność i nie każda grupa sobie z tym poradzi. Samotnik tylko pozornie jest wolny od zmory, która zagraża każdej grupie społecznej, czyli wystąpienia braku spójności i solidarności. Często bowiem człowiek pozostający w oddaleniu od innych ludzi… kłóci się sam ze sobą.

Budowanie wspólnoty jest rzeczą żmudną. Im liczebniejsza społeczność, tym dłużej kształtuje się wewnętrzne spojenie. Im więcej pojawi się cech wspólnych, które będą dotyczyły zdecydowanej większości wspólnoty, tym większe szanse. Takie grupy, które nazywają się narodami, dysponują istotnymi spoiwami:

  • wspólnym sposobem komunikacji [język]
  • wspólnymi obyczajami i historią [kultura] *)
  • wspólnym terytorium
  • wspólnymi zasobami

Język ustawiłem na pierwszym miejscu, bowiem jest on najsilniejszym spoiwem.

Istnieją jednak ogromne zagrożenia, które pojawiają się wówczas, kiedy się zaczyna grzebać przy spoiwach. Nie będę rozwijał tematu, bo i tak wszystko stanie się jasne, kiedy opiszę, w jaki sposób można doprowadzić do zniweczenia funkcjonowania sposobu komunikacji. Chociaż wszyscy są przekonani, że wspólny język trudno zepsuć, nie mają racji. Wiemy, że język dostosowuje się do nowych czasów. Jedne słowa przestają być rozumiane, pojawiają się za to nowe. Jednak wraz z tymi przemianami zmieniają się pokolenia. Dlatego zmiany językowe wydają się mało zaburzające rzeczywistość.

Dużo zamieszania powstawało w naszej, polskiej historii, podczas rozbiorów, kiedy język był regulowany przez okupantów. Zauważmy jednak, że istniał wyraźny opór i mocne trzymanie się własnej mowy. Jednak kiedy kaleczenie języka dzieje się we własnej społeczności, wszystko ma zupełnie inny charakter. Przemiany zachodzą jakby w mniej zauważalny sposób. Bywają bolesne, ale… są własne. Ludzie są tym oszołomieni, nie dowierzają, że to się dzieje naprawdę. Wierzy się, że to chwilowe zaburzenie. Trudno oponować, niewielka jest tego skuteczność. A kiedy to się dzieje?

Rozkład języka wiąże się z rozkładem społeczeństwa. Kiedyś nazywano to zjawisko „nowomową”. Tu zaznaczę, że samo nadanie zjawisku nazwy jest próbą oswojenia… Oswojenia SIĘ, czyli forma poddania. Bowiem zło zaczyna się, kiedy słowa nagle zaczynają znaczyć coś innego. Podane przeze mnie przykłady natychmiast uczynią rzecz jasną:

  • opieka = ograniczenie swobody
  • bezpieczeństwo = inwigilacja
  • odmienne zdanie = zdrada
  • nasze dobro = coś nieakceptowalnego podawanego przez propagandę

Rozkład społeczny nie wynika bynajmniej z tego, że mamy zwyczajnie do czynienia z przemianą. Bierze się on z powszechnie rosnącego poczucia zagrożenia, że zapewnienia, że gwarancje, że słowa nie będą miały wcześniejszego znaczenia, zatem funkcjonowanie całości dozna kolapsu. Zwłaszcza, że nie odbywa się to równolegle z przemianami pokoleniowymi, ale z dnia na dzień.

Jeśli przypomnieć sprawę „grypsery”, ukrytego, nieoficjalnego systemu funkcjonowania więźniów, to rzadko mówi się o nim jako o sposobie na przetrwanie. System ten ma ogromną ilość mechanizmów pomagających uchronić się przed donosicielstwem współwięźniów czy przemocą ze strony strażników, mechanizmów pomagających w utrzymywaniu higieny osobistej albo chroniących przed nowoprzybyłym więźniem-sadystą. Rzecz jasna, że nie zawsze stosowano grypserę w sposób właściwy, a ponadto służyła ona także do celów… innych.

Istotne jednak dla grypsujących było nienaruszanie reguł. To dawało rzeczywiste poczucie bezpieczeństwa, zaś ci, którzy by ewentualnie to naruszali… raczej się bali takiego działania.

Wracając jednak do spraw narodu warto pomyśleć, że dokonywanie bardzo szybkich zmian w znaczeniach słów, zwrotów i przypisanych im zjawisk i rzeczy — przypomina wprowadzanie „grypsery”. Tylko KTO ma przetrwać?

 

*) język przynależy do kultury oczywiście