Moje eksperymenty

Tak właśnie myślę: życie opiera się na doświadczaniu. Potem należy swe przygody przeanalizować, a następnie przekazać innym ludziom. Survival jest tą działką, w której doświadczenie się liczy szczególnie. Doświadczenie porażki wcale nie jest mniej ważne od przeżycia własnego sukcesu. Biorąc pod uwagę, że człowiek niejako z natury lepiej zapamiętuje swoje sukcesy, wnioskuję, że o własne błędy należy zadbać szczególnie.

Mało kto wie, że większość ludzi, którzy popełnili poważny błąd i w związku z tym poświęca temu faktowi dużo czasu, aż 80% tego czasu poświęca na udowadnianie, że błąd nie był taki bez sensu, że na porażkę wpłynęły okoliczności zewnętrzne, których nikt by nie przewidział, itp. Tylko 20% czasu jest przeznaczone na poprawki służące naprawienia błędu. Ale sam błąd się ukrywa… głęboko.

Skoro polska szkoła karze uczniów za błędy stawiając oceny niedostateczne i nie dając promocji, uznałem, że najwyższa pora nadać survivalowi funkcje zajmowania się błędami dla naszych wspólnych korzyści. Postanowiłem to już dawno, zatem przykłady, które przytaczam, wcale nie są z dni ostatnich.

IMG_2883Ja tymczasem zawziąłem się, aby poznawać Naturę w ten najbardziej bezpośredni sposób, jaki jest możliwy dla człowieka, czyli bezpośrednio. W dzieciństwie czytałem książkę „Łowcy mikrobów”, której autor, Paul de Kruif, opisał sposoby badania bakterii od momentu wynalezienia mikroskopu przez Antoniego van Leeuwenhoeka z Delft, kupca i szlifierza szkła. To on pierwszy zobaczył bakterie, krwinki i plemniki. Robert Koch, wiejski lekarz, stwierdził ich cechy patogeniczne. Ludwik Pasteur, z wykształcenia chemik, odkrył tę cechę natury, która pozwoliła wynaleźć szczepionki, zaś opisani badacze: Emile Roux, Emil von Behring, Ilia Miecznikow, David Bruce oraz inni — potrafili wszczepiać sobie drobnoustroje i obserwować przebieg choroby. Byłem tym zafascynowany.

Uznałem — bo tak sugerowały wszelkie badania — że skoro możliwości naszego ustroju są ograniczone (nasze zmysły mają znacznie różniące się parametry odbioru rzeczywistości, niż u innych gatunków), zaś nasze myślenie łatwo ulega „myśleniu powszechnemu”, a ponadto często opiera się na doświadczeniach cudzych — ja spróbuję przekroczyć pewne granice poznania. Zapragnąłem doświadczać bezpośrednio, zmieniając świadomie różne parametry, aby zauważać korelacje między cechami. Zacytuję siebie z mojej facebookowej rozmowy ze znajomym:

Badam rzeczywistość i sprawdzam jak jest, a jak się nam wydaje… My mamy organicznie bardzo duże wsparcie natury, ale sztucznie przetwarzamy sami siebie na „ssaki hodowlane”.

Ponieważ moje doświadczenia — te przeprowadzane na sobie — według mego mniemania niekoniecznie kończyły się porażką, spróbujcie ewentualnie poszukać błędów w moim późniejszym rozumowaniu. Może tam się jednak coś ukryło…

Dodam jedno: wszystkie moje treningi typu fizjologicznego opierały się na dużo wcześniej przeprowadzanych treningach kompleksowych powiązań „soma—psyche” (porównaj: trening autogenny Schultza), autosugestii oraz hipnozy.


Istnieje jeszcze jedna przesłanka: skoro dążę do przetrwania, potrzebuję mieć zabezpieczenie w sytuacji, kiedy zawiodą wszystkie podstawowe zasoby. Jeżeli już uważamy, że kluczowymi zasobami są:

  1. ogień
  2. schronienie
  3. pokarm
  4. woda

… to ich kompletny brak mogę zrekompensować własną odpornością dwojakiego rodzaju:

  1. psychiczną
  2. fizjologiczną

…gdyż w niesprzyjających warunkach nie grozi mi załamanie. Jestem wytrzymały. To samo dotyczy odczuwania bólu czy samotności. Trenując odporność zyskuję przewagę nad tymi, którzy w wymienionych zakresach sa delikatni, a nawet nadwrażliwi.


Po latach nie osiągnąłem tyle, co Wim Hof, ale uznałem, że poświadczyłem istnienie większej potencji naszego mózgu naszej samoświadomości, niż jest w stanie sobie wyobrazić jakikolwiek człowiek prosty (prostacki?), żyjący jedynie bieżącymi odczuciami i dzięki podstawowym potrzebom. Nawet, jeśli okazałoby się, że moje doświadczenie było niedoskonałe i ubogie.