Coraz mocniej dociera do powszechnej świadomości, że survival jest doskonałym narzędziem wspierającym wychowanie (także resocjalizacyjne), terapię oraz ogólnie ujęty samorozwój. Jeżeli ktoś tego nie wie, to jedynie dlatego, że nie wie czym survival jest, albo nie zastanowił się. Zwłaszcza, że wielu działa w życiu dokładnie tak, jakby im ktoś po prostu rzucił piłkę i poszedł sobie, obojętny co i po co…
Może dlatego, że wnioski na temat zależności człowiek-natura, życiowych obowiązków, wartościowania oraz sensu życia wynikają wprost z samego istnienia i są niezwykle zrozumiałe. Może także z tego, że metodą survivalową jest dociekanie życiowych prawd samodzielnie i dobrowolnie, bez ludzkiego zwierzchnictwa, ale na pewno z ludzką pomocą…
Może jedynie dziwić, że są ludzie usiłujący w survivalu szukać własnej przewagi nad innymi, rządzenia nimi i zmuszania do ekstremalnych prób przekraczania własnych granic. Bo piłkę można rzucać, kopać, odbijać o ścianę, ale też stworzyć reguły jakiejś gry. Ale… można ją sobie zwyczajnie wzajemnie wyrywać…
Do przekraczania własnych granic każdy ma własną drogę, niekoniecznie pełną ekstremalizmów.