Podstawy

Nie, nikogo nie zamierzam obrażać, jeśli zacznę tu pisać od samiuteńkich podstaw. Bo możecie poczuć się nieswojo, kiedy zacznę wyjaśniać coś na podobieństwo „przekonywania, że ogień oznacza wysokie temperatury”. Tymczasem moje doświadczenie powiada, że ludzie są różni w tak niezwykły sposób, że nie można przyjmować poglądu, że moje standardy są ich standardami, podobnie jak moje przekonania, skojarzenia i wiedza…

Na pewno przekonałem się o tym w dosadny sposób, gdy leżałem w namiocie wychylony na zewnątrz i w ramach sjesty czytałem książkę. Podszedł do mnie chłopak, który właśnie zajmował się robieniem obiadu i potrzebował mojej wiedzy dla stwierdzenia, że ziemniaki są dogotowane. Podsunął mi garnek pod nos i poczekał aż dźgnę zawartość widelcem. Stwierdziłem, że ziemniaki są gotowe i można je teraz odcedzić. Zrobił to natychmiast, tuż przed moją twarzą (ograniczając pole widzenia parą i nieco zatykając oddech), zaś wchód do mego namiotu stał się zwykłym błotem… Szczęśliwie zdążyłem usunąć książkę z pola rażenia.


Podstawą jest określenie, co jest chronionym obiektem w ramach sztuki przetrwania? Odpowiesz, że życie i będziesz miał rację. Jesteś zatem zadowolony (mimo, że pytanie i odpowiedź traktujesz jako banał). Nie zadałeś jednak drugiego pytania : „Jakie życie?”

By odpowiedzieć na drugie pytanie, musisz dokonać oglądu ludzkiego życia jako takiego i dojść do wniosku, że może ono mieć wiele form. Życie w charakterze „warzywa” podłączonego do rozmaitych urządzeń, na przykład sztucznego płuca czy serca, to… jednak życie.

Jaka wersja ŻYCIA interesuje Ciebie, Survivalowcze? Masz tu bowiem do czynienia z atrybucją, czyli prostym wyjaśnianiem zjawisk (w tym — życia) w ramach własnych, osobistych teorii w ramach własnego zdrowego rozsądku. Własne życie nigdy nie wpakowało Cię do końca w takie sytuacje, które w jednym momencie rozwalały Twoje osobiste teorie, wizje i pojmowanie życia. A bywają okoliczności, przy których nawet nie zauważasz, jak to wszystko rozpada się w Tobie po trochu, powoli, jak tkanka rakowa.

Zupełnie innym aspektem jest zauważenie wśród nieskończonej masy wiedzy ludzkiej tych właśnie elementów, które będą naprawdę przydatne dla własnego ocalenia (choćby w ramach treningu) tu i teraz. Bo każda sytuacja ma swoje priorytety, a w ich ramach swoje niepowtarzalne modus operandi. Można przecież wszystkie sytuacje potraktować dokładnie tak, jak zdarza się niektórym przy gaszeniu pożaru substancji łatwopalnych, eterycznych — przez zalanie ich wodą… A co, nie zdarza się tak może? Przecież każdemu wiadomo, że woda jest środkiem gaśniczym.

Hola hola… nie należy się teraz obruszać i prychać, że wiesz doskonale, że takich pożarów zalewać wodą wręcz nie wolno. Ale właśnie przykład z wodą jest tym, którego byłem pewien, że będzie — w zasadzie — zrozumiany przez wszystkich. Mało kto wie jednak, że jednym z bardzo pospolitych błędów jest ten związany z dźwiganiem poszkodowanego w wypadku. Ludzka wiedza potoczna jest bowiem taka, że człowieka chorego poznaje się po tym, że leży. Wniosek — jeśli człowieka doprowadzi się do tego, że będzie mógł stać, będzie mniej chory. Ktoś się teraz śmieje? No to odradzam — kiedyś się z tym spotkacie i będziecie od razu wiedzieć o co chodzi… Bo to sprawa przetrwania.

Przed laty zapisałem sobie pewną myśl i używałem jej jako motto (dla znajomych):
Czasem człowiek nie wie, że żyje, bo to takie banalne…


Szczęśliwie dla wielu ludzi podstawowy ratunek jednak odnosi się do życia naszego ciała. Bez tego nie byłoby szans zająć się ratowaniem życia duchowego i moralnego. Ku ich uldze będzie można zająć się wszystkimi gadżetami i technikami. To nawet średnio zorganizowany umysł ogarnie. Będzie można odłożyć na później swoją rolę w tym życiu i zastanawianie się nad jego sensem, swoje postawy wobec bliźnich, własne świństewka oraz podłości — jakoś będzie!