Nie wierzcie w to, że survivalowy kurs prowadzony przez internet pozwala być instruktorem survivalu dzięki platformie e-learningowej. Survival to jest osobiste doświadczanie, a nie poczytanie sobie i danie prawidłowych odpowiedzi. Kurs tak złożonej sztuki, zwłaszcza jej strony praktycznej, przenigdy nie może się się odbyć internetowo. Podobnie, jak przez internet nie zapewni się nikomu bezpieczeństwa.
Kiedy pod informacją o szkoleniu widnieje wpis „Prawdziwa szkoła przetrwania! Polecam wszystkim” albo „Rewelacja! Czuję się teraz twardzielem!”, to od razu pomyślcie o tym, że na jakiś kurs zapisał się kompletny matoł — on zachwyci się wszystkim. Bo poczuł się twardzielem, kiedy sobie sam kiełbaskę nad ogniskiem przysmażył. Teraz się popisuje kim jest. Ale taki kurs nie jest jedynie nadużyciem — jest potencjalną zbrodnią. Wyobrażacie sobie, że was zoperuje chirurg po kursie
e-lerningowym!?
Doświadczenie survivalowca zdobywa się nawet kilkadziesiąt lat. I to jest mało, naprawdę. Szkoliłem także takich instruktorów survivalu, którzy niemal od razu po egzaminie, prawie natychmiast, poczuli się mocni i dzielni. Żałuję, że nie byłem w stanie od razu ich odsiać — nie ma takiego narzędzia. Oni teraz stanowią zagrożenie dla swoich podopiecznych.
Cieszę się Krisku, że znów piszesz!
Zwłaszcza, że masz świętą rację…