Grzech pierworodny… nie polega bynajmniej na pojawieniu się wstydu ze względu na własną nagość. Taka interpretacja zaczęła niszczyć człowieka w człowieku, bo… nagość jest naturalna. Nienaturalne natomiast jest poczucie, że ktoś coś ma, a ja tego nie mam, zatem znaczy, że mam gorzej. A będę miał lepiej, jeśli będę to coś miał, a nawet więcej. A mogę to coś mieć najszybciej, kiedy odbiorę temu drugiemu…
Survival uczy, że jest się szczęśliwym z tym KIM SIĘ JEST, a nie z powodu tego CO i ILE SIĘ MA…
Podstawowy survival to narzędzia, techniki, trening. Odnosi się do myślenia konkretnego, którym posługuje się każdy człowiek. Survival dla zaawansowanych przenosi się w sfery myślenia abstrakcyjnego. Ono pozwala nie tylko ogarniać całościowo całą wiedzę, w miarę możliwości doświadczać ją praktycznie oraz rozumieć jej powiązania (holizm), ale prowadzi do poznawania człowieka w sposób zrównoważony, bez ideologicznych nakładek. To tutaj mogą zachodzić człowiecze przemiany…
Survival przygotowuje do funkcjonowania bez grzechu pierworodnego, który bywa jak nasz garb, czyli uwiera, ale za to ma prowadzić do naturalnego funkcjonowania nie nastawionego na MIEĆ. Dlatego też idea, że survivalowcy nie ścigają się z sobą, wiąże się z tym, że o ile „to co się ma” da się zważyć i policzyć, to każdy z nas — jako BYT oraz zsumowane wyniki jego przejawów czyli czynów — jest nieobliczalny…
Moje słowa zacytował Jacek Pałkiewicz w swojej książce
„Sztuka podróżowania”:
Kiedyś zadano mi pytanie, czegóż to szukam w podróżowaniu. Stwierdziłem, że jednym z powodów zmieniania miejsca pobytu jest potrzeba… przemieszczania się — samo podróżowanie właśnie. Bo odkrywanie nieznanych kart księgi świata liczy się naprawdę.
Przemiany krajobrazu są znacząco różne od widoku
zza szyby własnego pokoju.
Od widoku towarzyszącego codziennemu
wędrowaniu do miejsca pracy — także.
Czy ma to oznaczać, że podróż utożsamia się z wolnością? Filozoficznie rzecz ujmując, trzeba pogodzić się z myślą, że nigdy nie jesteśmy wolni. Ucieczka przed złym królem pakuje nas w paszczę smoka…
Owszem, istnieje coś, co nazywamy poczuciem wolności, gdy potrafimy tak urządzić nasz świat,
że jesteśmy w stanie widzieć rezultaty własnych decyzji podejmowanych bez cudzego dyktatu.
Warto wiedzieć, że wymienione przed chwilą efekty uzyskuje się m.in. dzięki władzy — wystarczy zostać złym królem. A alternatywą jest chyba ciągła ucieczka.
Uciekam, z pewnością. Przed cywilizacyjnymi okowami. Przed władzą biurokracji i ludzkiej durnoty. Nigdy nie bawiło mnie jednak to, co było łatwo dostępne albo «powszechnie stosowane». Wielu rasowych podróżników ceni sobie dotarcie do miejsca, w którym dotąd nie było nikogo przed nimi. Właśnie…! Tym drugim powodem, by podróżować, było doświadczanie własnego, indywidualnego dokonania —
czyżby radość z wchodzenia smokowi w drogę?
Odpowiedzią jest chyba to, że zająłem się survivalem, sztuką przetrwania. Oto świadome stanięcie przed twardym zadaniem: ucieczka od cywilizacyjnej papki — kosztem zmagania się z naturą — sauvage. Fantastycznie łączy się z podróżowaniem. Ciągła zmiana miejsca oznacza zarazem ciągłą zmianę dekoracji i uwarunkowań. A więc nieustanną konieczność uruchamiania procesów poznawczych oraz adaptacyjnych. Poznawanie nowych miejsc automatycznie kojarzy się z nowym krajobrazem, nowymi ludźmi (a zarazem nową komunikacją z nimi w ramach — nieraz zaskakujących — odmiennych kodów kulturowych), nowymi zapachami i smakami,
często z nowym, innym klimatem…
Survival doskonale współbrzmi z wyjazdem w ciemno, kiedy to można przeżyć wiele ekscytujących niespodzianek. Nie wyobrażam sobie jednak wyjazdu «na głupa», bez liczenia się z tym innym światem, z którym mam się spotkać. To domena ludzi z niedojrzałym ego — ono uważa za najlepsze tylko to, co «własne» i lekceważy wszystko, co odmienne. Przez to nie potrafi czerpać niezwykłych doznań z obcowania z «innością». I nie ma tu znaczenia, czy jest to podróż na inną półkulę, czy do innego powiatu…