Kontakt z siekierką…

To nie jest żart, bo spotkanie odbyło się naprawdę.
Odbyło się ono w serdecznej (jak krew jest serdeczna), gorącej (jak krew jest gorąca) atmosferze. Okazało się wszakże, że siekierka poglądów nie zmieniła i zachowała swój duży chłód. Dzieli nas obecnie równie duży dystans…

Rozmiar: 136355 bajtów

Co zrobiłem:
— Chwyciłem szybko palcami wskazującym i środkowym wierzch kciuka dla zatamowania krwotoku
— Poprosiłem survivalowych towarzyszy o szybkie podanie bandaża
— Założyłem ścisły opatrunek (nie za mocny, by nie doszło do martwicy)
— Wysłałem jednego z chłopców do najbliższego schroniska z prośbą o zawiadomienie pogotowia
— Zostałem podwieziony terenowym samochodem schroniska Jaworzec do szosy
— Zostałem zawieziony karetką do pogotowia w Lesku (ok. 40 kilometrów)
— Zostałem zoperowany przez chirurga Jerzego Bentkowskiego

Uwagi do wydarzenia:
— Od razu ujrzałem w ranie kawałki odciętej kości, a więc nie mogłem poprzestać na zwykłym zawinięciu rany — potrzebna była pomoc specjalisty. Droga była dłuuuga…
— Ludzie ze schroniska okazali się rewelacyjni — dziękuję!
— Lekarz okazał się rewelacyjny po stokroć — dziękuję po stokroć!
— Pan doktor Bentkowski mógł założyć mi tylko prosty opatrunek, dać zastrzyk z anatoksyny przeciwtężcowej i ewentualnie dać osłonę antybiotykową.
— Pan Bentkowski wykonał w pogotowiu całą operację złożenia kosteczek, zeszycia torebki stawowej, zeszycia ścięgna, zeszycia powłok skórnych. Ponadto zadzwonił do szpitala, by pani obsługująca RTG poczekała 20 minut i nie szła jeszcze do domu (była już noc) i skierował mnie karetką na zdjęcie.
— Jeszcze jedno… Lekarz przed operacją kazał mi zdjąć z serdecznego palca obrączkę. Powinienem to uczynić od razu — gdyby mi ręka spuchła zanim dojechałem do lekarza (a mogłoby to być za dwa dni na przykład), to byłoby nieciekawie…

Aby móc przedstawić problem ciachniętego palca w internecie (co właśnie czynię), zadałem pytanie chirurgowi, panu Jerzemu Bentkowskiemu: „Czy może mi pan podać ewentualną kolej rzeczy, gdybym nie pojawił się w pogotowiu?” Oto odpowiedź:

1. WERSJA OPTYMISTYCZNA
Obwiązałem palec sam jakim czystym bandażem, nie dopuszczam do infekcji — goi się. Ponieważ kość została poważnie naruszona, palec zrasta się — tworzy się staw rzekomy. Palec może być sztywny.

2. WERSJA PRAWDOPODOBNA
Ponieważ naruszona została torebka stawowa, a produkuje ona maź smarującą staw, powstaje sytuacja kłopotów z gojeniem się rany — maź utrudnia gojenie. Nawet, gdyby rana zasklepiała się, maź powodowałaby ciągłe jej otwieranie się. Wysoce prawdopodobna późniejsza konieczność amputacji palca.


Przedstawiam te informacje pod rozwagę. Jestem zwolennikiem udawania się do specjalisty przy każdym poważniejszym urazie. To też zachowanie survivalowe.

Dodam, że w stosunku do rany i jej okolic zastosowałem jak najbardziej survivalowy sposób na zapobieżenie stanowi zapalnemu — codziennie parzyłem palec pokrzywą (wcześniej zdejmując gips na chwilę). Pokrzywa powodowała silniejsze ukrwienie palca, zaś jej podstawowe właściwości polegają na hamowaniu procesów gnilnych, a tym samym stanów zapalnych w organizmie.

Wszystkich „twardzieli” pokazujących swą wytrzymałość oraz „biorących swoje sprawy w swoje ręce”, co w praktyce oznacza zaniedbanie spraw higienicznych i częste, bezmyślne dłubanie w ranach — zachęcam jednak do wizyty u lekarza, bo najpierw należy wyleczyć się z „twardości mózgu”.

Nawiasem mówiąc byłem wtedy zaskoczony postępem mojej odporności na ból, którą ćwiczyłem przy każdej nadarzającej się okazji. Powstrzymuję się od sykania, „rzucania mięsem”, podskakiwania na jednej nodze, machania ręką — działam spokojnie. Mentalnie „wyłączam” ból, psychicznie godzę się z jego obecnością i… toleruję go znacznie lepiej. Nie myślałem, że aż tak dobrze.

Dodam jeszcze, że moje ćwiczenia odporności bynajmniej nie polegały na waleniu się młotkiem w palec, na przypalaniu twarzy papierosem, na wkręcaniu nosa w maszynkę do mięsa czy innym postępowaniu mający przynieść mi „alternatywny” kontr-ból.

Artykuł pochodzi z mojej starej strony www.survival.infocentrum.com


CO ROBIŁEM NOWEGO?

  • Nie przyjąłem specjalistycznego środka przeciwbólowego w karetce pogotowia — sam przecież panowałem nad bólem.
  • Nie miałem antybiotyku (ciężko było go dostać w dzikich Bieszczadach), ale zamiast tego posługiwałem się pokrzywą. Ten sposób dał następujące korzyści:

Bakteriostatyczne cechy pokrzywy nie pozwalały na bakteryjne zakażenie

Drażniące cechy parzenia pokrzywą zwiększały ukrwienie, a więc natlenienie komórek uszkodzonego palca oraz szybsze wydalanie substancji przemiany materii

Drażniące cechy parzenia pokrzywą powodowały odbudowanie funkcjonowania połączeń nerwowych, zatem odzyskałem czucie w palcu

Skład chemiczny pokrzywy wpłynął na szybsze gojenia, a ponadto na uniknięcie tworzenia się narośli kostnych w miejscu zrostu kości (m.in. kwas mrówkowy)