Nowy mózg

potrzebna głowaNatchnął mnie profesor Jerzy Vetulani: była sobie małpa, która nawet nie wiedziała, że będziemy kiedyś twierdzić, że była człekokształtna. Pewnego razu — a na pewno „po prostu przyszedł ten dzień”, co jest trudne do rozpoznania w setkach tysiącleci — świadomie i celowo poruszała sobie ręką, w której coś trzymała i w ten sposób my teraz mamy okazję mówić o używaniu narzędzi. Od tego momentu w życiu australopiteka neurony jego mózgu zostały zaprzęgnięte do zupełnie nowej pracy i musiały zadbać o swe przystosowanie do sytuacji, bo by się po prostu wykończyły. Dały radę. Nie musiały już dalej się wysilać przez najbliższe parę milionów lat. Własnego posiadacza awansowały zaś do poziomu homo habilis. Tak to wygląda, gdy ma się stałą pracę, bez wstrząsów i zawirowań.

Vetulani_mozg

Spokojne życie mózgu homo habilis zostało przerwane przez jakiegoś tępaka (zwał się już homo erectus), co zainteresował się ogniem, a w dodatku jego oddziaływanie na mięso i rośliny uznał za korzystne. Mózg z tego był zadowolony, bo pożywienie, które zostało ugotowane, pozwalało mu na zajmowanie się zupełnie nowymi sprawami. Kiedy zaś wydało mu się, że kumple jego właściciela nie są tym samym, co upolowana zwierzyna, a więc nie należy ich wystawiać na pożarcie, czyli zacząć chować w grobach — nasza małpa była już neandertalczykiem, znów po upływie kilkuset tysięcy lat…

Profesor Vetulani powiedział wyraźnie: mózg nie powstał po to, żeby myśleć, a zwłaszcza, by się zamyślać. Mózg powstał po to, by jego posiadacz (osobnik / gatunek) mógł przetrwać. Zadanie mózgu polegało na tym, by wiedzieć, kiedy gryźć, a kiedy zwiewać; by podążać za wonią żarcia, zwłaszcza gdy żołądek piszczał z głodu. Odkrycie właściwości ognia i pasienie się neandertalczyka odtąd ugotowaną marchewką (to skrót myślowy — wspominam na wszelki przypadek, gdyby ktoś chciał się zapędzić w dosłowność) pozwoliło jego mózgowi poczuć wenę i postanowił to przelać na ówczesny papier, czyli ścianę jaskini. Tak na świecie powstała wyobraźnia, twórczość, sztuka. Od tego momentu rozwój człowieka przeleciał jak strzała przez kilkadziesiąt tysięcy lat i ustalił z całą pewnością, że jest już sapiens.

Mózg stał się twórczy, oceniający, wartościujący i dokonujący wyborów. Mózg zaczął wówczas zauważać (tak sądzę), że zaczyna dysponować wolną wolą


potrzebna głowa

Profesor Vetulani twierdzi, że nie istnieje precyzyjnie określony cel, do którego zmierza ludzki mózg w swoim rozwoju. Futurolodzy przyglądali się trendom zachodzącym w świecie natury, spostrzegali pojawiające się kolejne zupełnie nowe korelacje pomiędzy nią a człowiekiem; jednocześnie rozumiejąc, że nic nie odbędzie się bez równoległych przemian a w człowieku. Sam traktuję przypominanie, że człowiek jest częścią natury, za truizm, ale ta myśl pozwala sobie przypomnieć, że przemiany w człowieku jako gatunku, nie zachodzą już wyłącznie na skutek jego woli

Jeżeli zachodziły istotne, długo trwające incydenty promujące mózg ludzki, zaś ostatnim było powstanie twórczego życia duchowego, wraz inwencją, wyobraźnią, nowymi potrzebami kreującymi kolejne potrzeby — następny etap będzie wynikiem łączenia ludzkich wynalazków z jego ciałem (a więc z fizjologią i psychiką).

Nikt jednak nie mówi o tym, że jak natura stworzyła cykl żywieniowy w świecie drobnoustrojowym-roślinnym-zwierzęcym, tak człowiek swoim rozwojem kreuje nowy byt — świat idei, żyjący swoim życiem i wprowadzającym się do swego habitatu, czyli na poziom energii informacji. Czym toto się karmi? Myślę, że znamy energie pochodzące ze ścierania się idei.

Przetrwanie traktujemy obecnie jako „zachowanie życia i funkcji jednostki ludzkiej”. Gdzieniegdzie pojawia się mowa o przetrwaniu grupowym, plemiennym, narodowym, gatunkowym… Tymczasem już od dłuższego czasu zaczynają się na wielką skalę procesy zachowujące informacje-idee.


Miałem to szczęście poznać Profesora osobiście. Także jego małżonkę, Marię, z którą mieliśmy wspólne zainteresowanie: bitwę pod Arnhem. Bywałem gościem w ich domu (ze mną był kiedyś mój survivalowiec, Mateusz). Profesor zapytał: „Mateuszu, czy wiesz na jakim miejscu siedzisz?”

„Nie” odrzekł Mateusz. „Na kanapie…” — poprawił.
„To ulubione miejsce marszałka Piłsudskiego…”

Ja dowiedziałem się, że na moim miejscu chętnie siadywał Jan Paweł II.

Przyjeżdżałem kilka razy do Krakowa, dzięki temu miałem okazję słuchać wykładów Profesora. Ostatnim raze zawiezłem na taki wykład moich survivalowych gimnazjalistów z Łodzi. Byli zauroczeni tym wspaniałem człowiekiem.

Już Go więcej nie spotkają…