Siedzimy sobie w domu, jest jesień — ta nasza, złota polska — i w wyobraźni kreujemy sobie survivalowy wypad, kiedy przyjdzie ta chwila, że swobodnie będziemy dysponować wolnym czasem, by zrealizować wszystkie piękne marzenia. Wiem, że poprzednie zdanie jest przydługie, ale to robi atmosferę…
Sytuacja tak nas nakręca, że aż wyciągamy mapy, robimy przegląd naszych butów, noży, latarek, aż na koniec dysponujemy fantastycznym pomysłem. Wyciągamy notesik i długopis. Powstaje piękny, szalony plan!
Prawda, jak lubimy te momenty?
Zima okazuje się tym pierwszym momentem pasującym do wyrwania się na wolność. Cudownie, bo kochamy Prawdziwą Zimę. Śnieg, mróz, utrudniony ruch pojazdów, ludzie uwięzieni w domach przez swoje uzależnienie od kaloryferów… A my wtedy właśnie ruszamy!
Początek — rewelacyjny! Może nie do końca, bo trzy osoby głosiły, że się wspólnie wybiorą z nami, ale nie mogły, za to są dwie inne osoby. I jest świetnie!
Znikamy w zimowych, leśnych czeluściach. Brniemy pod górę, zachwycamy się widokiem na odległe doliny, gdzie widać pojedyncze światełka chałup. Tam, jest im cieplutko…
I wtedy przychodzi TEN moment…
Kiedy siedzieliśmy w oparach marzeń, powstał cudowny plan. Nikt nie zaprzeczy. Ale wtedy patrzeliśmy na złoto-czerwone kolory za oknem, było ciepło i miło. Nawet się wówczas nie myśli, że same okoliczności powstawania planów umoczone są w innych uwarunkowaniach wirtualnych, a to ma wpływ na procesy. Nawet wtedy, kiedy już wiele razy byliśmy zimą w górach. Ale żaden raz nie jest takim samym razem, co poprzednie razy…
Nie szukajmy zbyt długo i zbyt szczegółowo: dwie osoby, które nie mogły wybrać się z nami, miały za zadanie ogarnąć kilka spraw. Nikt o tym nie pamiętał — sprawy pozostały nieogarnięte.
Podstawą survivalowego myślenia jest spostrzeżenie, że rzeczywistość podlega ciągłym przemianom. To one właśnie mogą wpłynąć na zmianę uwarunkowań na tyle gwałtowną lub dużą, że w efekcie nasz organizm zmienia priorytety. Jeśli wcześniej pożądał pokarmu, to obecnie zapragnie odpoczynku, ciepła albo wody. Uparte trwanie przy owym wcześniej powstałym pragnieniu — bo niby przecież jesteśmy konsekwentni — może się skończyć naszą przegraną. Powstaną liczne deficyty, których moc szkodząca może nam nawet nie pozwolić na skuteczne działanie samoratownicze.